Dzieje rawickich Plant
... kierujemy często nasze kroki w stronę rawickich Plant. Co o nich wiemy? Czy znamy ich historię?
Rawicz, założony przez Adama Olbrachta Przyjemskiego w 1638 roku na mocy przywileju króla Władysława IV, był początkowo miastem otwartym. Tak życzył sobie polski władca, który wyraził to słowami: „...Ażeby zaś tym łatwiej osadnicy i mieszkańcy do wymienionego miasta napływali, życzymy sobie, aby drogi ... były wolne i otwarte, i ażeby nikt nie zamykał dostępu do wymienionego miasta ...".
Toteż wrocławski architekt Flandrin projektujący zabudowę Rawicza nie przewidywał budowy jakichkolwiek fortyfikacji wokół miasta. W otwartym terenie (miasto zostało założone na tak zwanym „surowym korzeniu") wytyczone zostały przecinające się pod kątem prostym ulice, miejski rynek, plac ze świątynią, cmentarz i budowlane działki mieszczan.
Mijały lata. Już około 25 lat po założeniu grodu stwierdzono konieczność ochrony miasta i jego mieszkańców. Ówczesny właściciel Rawicza Jan z Bnina Opaliński pisał w 1665 roku: „... przy miastach, gdy do perfekcji swojej przychodzą wszelkie porządki są potrzebne. Między naszymi porządkami najpotrzebniejsze, gdy miasta ... w zamknięciu ostawają, co nie każdemu wolno w nocy wjechać i wyjechać; do którego porządku my się przed rokiem zastosowali i kazali Burmistrzowi ... rawickiemu, aby się o to starał, żeby i miasto nasze Rawicz było i pozostawało w zamknięciu dobrym i wałem otoczone było ...".
I usypali mieszczanie wysokie wały (wbrew niektórym informatorom turystycznym należy stwierdzić, że Rawicz nie był otoczony murem), wykopali fosy, wybudowali cztery bramy nazwane Szymanowską, Poniecką, Wąsoską i Wrocławską. Za takimi umocnieniami chronili się rawiccy mieszczanie. Czy skutecznie? Różnie z tym bywało. Nie wiemy, jak wyglądały owe fortyfikacje, nie znamy wizerunków miejskich bram. Może drzemią gdzieś pod warstwami asfaltu i bruku pozostałości tych budowli.
Wybudowane w końcu XVII wieku umocnienia obronne służyły mieszkańcom około 150 lat. W tym czasie zmieniła się technika wojenna, podczas wojen i potyczek dużą rolę zaczęła odgrywać artyleria, a przed nią nie chroniły wały z ziemi. Dlatego wzorem innych miast, w pierwszej połowie XIX wieku przystąpiono do likwidacji uciążliwego dla rozrastającego się miasta systemu fortyfikacji. Na ich miejscu, w latach 1840/50 utworzono wspaniałe zieleńce publiczne, które w owym czasie nazywano plantacjami. Słowo to z biegiem lat zamieniono na współczesne nam i bliskie - planty.
Dzięki założeniu i rozplanowaniu miasta w XVII wieku na „surowym korzeniu", przebieg utworzonych plant oparto na planie prostokąta o obwodzie blisko 3 kilometrów (to specyficzna cecha rawickich Plant). Z czasem posadzono wiele drzew i krzewów, rozmieszczono kilka pomników i uruchomiono fontanny. W południowo - wschodnim narożniku Plant, z ziemi pozostałej ze wznoszenia obecnego Domu Kultury oraz budowy miejskiej kanalizacji, usypano wzgórze widokowe, na szczycie którego prócz ustronnego miejsca odpoczynku, usytuowano stary moździerz. Ze wzniesienia tego rozpościerał się piękny widok na okolicę, m.in. w kierunku południowym na wiatraki, boisko sportowe (obecnie nieistniejące), aż po lasy śląskie, leżące niedaleko Rawicza.
Z chwilą odzyskania przez Rawicz niepodległości, opiekę nad Plantami przejęły władze polskie; bezpośredni nadzór nad tym pięknym miejscem sprawowało miejskie ogrodnictwo pod kierunkiem B. Simoniego (opiekowało się ono także parkiem przykościelnym). Z biegiem lat postawiono Pomnik Żołnierza Polskiego (1926 r., zniszczony podczas okupacji, odbudowany w 1980 roku) i pomnik Św. Stanisława Kostki (1925, przeniesiony w pobliże kościoła farnego w 1947 roku). W czasach nam współczesnych ustawiono statuę niedźwiedzia, dzieło Z. Łukowiaka z 1988 roku, na pamiątkę 350 - lecia miasta.
Mijały kolejne lata. Potężniały posadzone dawno temu na plantach lipy, kasztanowce, platany i wiele innych ciekawych gatunków drzew i krzewów. Czasem nie wytrzymują one naporu wiatru i schorowane od spalin i drgań przejeżdżających coraz częściej samochodów - upadają ...
Zniknęły piaskownice i niektóre fontanny (wkrótce jedna z nich zostanie odtworzona). Z przerażeniem patrzymy na połamane młode drzewka, wyrwane deski z ławek, pogięte płotki, podeptane trawniki. Urocze kiedyś miejsce zwane przez rawiczan „fisi - górką" nie zachęca obecnie do odpoczynku. Tylko moździerz pozostał. Już nie dumny na szczycie wzniesienia, lecz skulony u jego stóp. Nie ma też „plantowego", który w małych rawiczanach wzbudzał ongiś respekt, i który na bieżąco dbał o porządek.
Jednak rawickie Planty darzymy wszyscy dużym sentymentem. Są one dla nas miejscem odpoczynku, spacerów, spotkań, uprawiania sportów. Ciągle jeszcze są one prawdziwymi zielonymi płucami naszego miasta, jego chlubą i symbolem.
A czy kryją jakąś tajemnicę? Niewykluczone ...
Janusz M. Hamielec